Za sprawą prądów morskich, miliony ton plastiku, śmieci i innych odpadów dotarły w jedno miejsce tworząc tzw. Wielką Pacyfistyczną Plamę Śmieci. Rozkładające się masy plastiku zabijają tysiące zwierząt rocznie. To "morskie wysypisko" znajduje się w północnej części Oceanu Spokojnego, między Kalifornią a Hawajami, zajmuje obszar większy od całej Francji, waży blisko 3,5 mln ton i wciąż rośnie. "Wyspa" ta została odkryta przez Charlesa Moore'a już w 1997 r. jednak za sprawą wielokrotnie nagradzanego dokumentu Angeli Sun pt. "Plastic Paradise" znowu zaczęło robić się wokół niej głośno. Najgorszy jest fakt, że trujące substancje połączone z fragmentami piasku tworzą pewnego rodzaju zawiesinę, która zabija olbrzymią ilość organizmów żyjących w morzu. W tej sytuacji nie można powiedzieć, że "czas leczy rany", wręcz odwrotnie, jest coraz gorzej. Ostatnia fala tsunami (powstała po trzęsieniu ziemi w Japonii w 2011 r.) zabrała ze sobą kolejny transport śmieci. Wody oceanu co prawda, co jakiś czas wyrzucają na ląd część śmieci, jednak znaczna ich ilość pozostaje w środowisku wodnym, przez co zanieczyszczone odpady dostają się do żołądków ryb. Zwiększa to ryzyko istotnego zmniejszenia ich populacji. Istnieje dużo pomysłów, które miałyby zapobiec rozwojowi tego zjawiska, jednak jak na razie żadne z nich nie znalazło odzwierciedlenia w konkretnym działaniu.
